Cz. 1.

Nie wiedziała do końca dlaczego zgodziła się na spotkanie z F., ale przeczuwała, że jest to coś, czego w tym momencie potrzebuje. Gdy podszedł do niej wtedy na platformie kolejowej nie była do końca przekonana co do niego, ale dała się przekabacić ambiwalentnymi uwagami co do jej rzekomej natury i tym, jak się wyraził, że biła od niej niechęć połączona z poczuciem humoru. Po krótkiej wymianie zdań zgodziła się z nim spotkać dziwnie przekonana o tym, że to spotkanie nie będzie miało charakteru romantycznego. Umówił się z nią w kawiarni, blisko centrum. Jej nowym życiowy motto stało się od niedawna – spróbuj wszystkiego, żyj pełnią życia, więc dlaczego nie miałaby z nieznajomym w publicznym miejscu przeprowadzić przemiłej konwersacji przy kubku ciepłego latte? Dlaczego nie? Jest młoda, pracuje, ludzie uważają ją za względnie atrakcyjną, czemu nie miałaby poświęcić czwartkowego popołudnia na spotkanie z nieznajomym? I przemawiając sobie do rozsądku w ten sposób, tym lekkim, sielankowym tonem, który używała zawsze by przeforsować sobie czyjeś myśli przeraziła się, że przecież skoro musi się do tego przekonywać to czy naprawdę tego chce? Nie miała nic do tego chłopca, nawet była nieco zauroczona jego swobodą w posługiwaniu się słowami, ale czy jeśli przychodzą jej do głowy wątpliwości to czy na pewno chce tego? Z drugiej strony, pomyślała, wątpliwości zawsze ją dopadają w każdej możliwej sytuacji, więc czy nie jest tak, że ta sytuacja, tak podobna do innych, nie jest poddana w wątpliwość nie z powodu jej niechęci do spotkania się z F., tylko z powodu ogólnej wątpliwości, która naznacza jej życie? Czy ktoś może w końcu napisać książkę co się powinno, a czego nie powinno robić? – pomyślała. Westchnęła w tramwaju odrobinę z głośno i głowy współpasażerów zwróciły się ku niej, wyrwane z rutyny codzienności i zaciekawione osobliwością. Zarumieniła się i szybko wróciła do udawania, że jest bardzo zainteresowana swoim telefonem, a raczej zawartością internetowych portalów, co pozwoliło jej wygodnie wtopić się w tłum. Świetny początek – powiedziała do siebie pod nosem. Z trzeciej strony, pomyślała, z trzeciej strony przecież to nie jest zwykła sytuacja, w której można mieć wątpliwość, bo to niebezpieczne albo związane z jakimiś decyzjami, które trzeba w życiu podjąć, tylko kompletnie od niej zależna kwestia z kim chce się spotykać, a z kim nie. Przecież nawet jeśli to nie jest spotkanie o charakterze romantycznym – co próbowała sobie wmówić, nie wierząc w to jednak – to w każdym razie jest naznaczone piętnem romantyczności, czymś zbliżonym w każdym razie do romantyczności, bo ten chłopiec to chłopiec, ja jest płeć żeńska, z natury rzeczy o coś mu chodzić musi i nawet jeśli nie określilibyśmy tego w taki oczywisty sposób, to przecież jest to na tyle podobne, że poddawane w wątpliwość traci już na swoim uroku i sensie z gruntu rzeczy, przecież. Ale czy nie miała tak z każdym swoim poprzednim? Przecież zawsze nie wiedziała czy akurat ten to ten, czy może jednak nie, coś ją do nich ciągnęło, to nie jest tak, ale nigdy nie była pewna. Chociaż wszyscy oni okazali się być nie dla niej, więc może ta wątpliwość była jednak uzasadniona. Ale gdyby nie zaangażowała się w te zabawy to wiele by ją ominęło, więcej, gdyby polegała wiecznie na wątpliwościach to właściwie nic by nigdy nie zrobiła i czy mogłaby być teraz tą sobą, która ma pracę i jest niezależna od kogokolwiek? Czy mogłaby teraz dawać sobie tak dobrze radę, gdyby nie ci wszyscy ludzie, których spotkała mimo swoich wątpliwości?
Wysiadła na właściwym przystanku i była, jak się zdaje, mimo wszystko przekonana, że to odpowiedni krok w tym momencie w jej życiu. Tak – pomyślała sobie – tak to będzie wyglądało, że mam trochę wolnego czasu, mogę sobie z kimś porozmawiać przez chwilę, nic nikomu nie obiecuję, sama za siebie płacę i jeśli będę chciała to spotkamy się jeszcze kiedyś, a jeśli nie to trudno, nie ma w tym żadnego cynizmu, każdy decyduje za siebie, więc ja decyduję za mnie – pomyślała do siebie, ostatecznie już przekonana, że do tej kawiarni wejdzie, usiądzie w niej i będzie się bawić. Bawić nie dobrze czy źle, ale tak, jak sytuacja się rozwinie, ona sobie niczego nie zakłada, jest otwarta na wszelkie okoliczności i nie będzie przecież usilnie udawać, że jest odwrotnie.
Weszła do kawiarni. Kawiarnia znajdowała się w piwnicy, więc trzeba było zejść po schodach, ciemno trochę, ktoś zdecydowanie nie pomyślał o świetle w tym miejscu, zdaje się, że ludzie mający swój biznes to jakaś banda zupełnych idiotów – pomyślała wtedy o kwestiach praktycznych, żeby rozwiać trochę swoje zdenerwowanie – ludzie mają tyle pieniędzy, żeby otworzyć knajpę, ale zupełnie nie mają mózgu. To przecież woła o pomstę do nieba, żeby tak urządzić lokal. Ciekawe czemu wybrał to miejsce? Może w środku jest lepiej.
W środku nie było lepiej. Gdy doszła do samej sieni, jeśli można to tak jeszcze nazwać, nie było w niej nic. Pusta przestrzeń, bar, a przed nim z jakiegoś powodu, kamera na statywie i coś, co dziwnie przypominało krzyż, oświetlane z góry. Przerażona odsunęła się o kilka kroków w tył, gdy nagle wpadła na coś i nim zdążyła cokolwiek zrobić silne ręce złapały ją, unieruchomiły i zręcznym ruchem podciągnęły sukienkę, wbijając przy tym strzykawkę w jej udo. Zanim została opuszczona na podłogę zdążyła jeszcze usłyszeć czyjś głos, bardzo blisko swojego ucha, który cicho, ale z wyraźnym uśmiechem i podnieceniem powiedział do niej

-Chciałbym cię ukrzyżować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz