Cz. 7.

I szaleństwo rozgorzało między nimi jak burza, która nadchodzi znienacka nad czystym niebem. On, w końcu, przeraził się sam sobą i swoim pomysłem po decyzji rozpoczęcia przesłuchania. Zaczął myśleć po ludzku, czy też po zwierzęcemu, gdyż miał na uwadze głównie swoje przetrwanie. Zaczął myśleć o konsekwencjach, o możliwości więzienia, o niemożliwości wyjścia z tej sytuacji już rozpoczętej. Ona musiała w jego oczach zobaczyć ten strach, bo fala współczucia oblała ją i prawie zaczęła go uspokajać, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. Bardziej niż nie mogła to nie chciała tego zrobić, ale gdyby w tym momencie zaproponowała jeszcze raz, że rozstaną się w zgodzie i zapomną o całej sytuacji to sprawy mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. Możliwe rozwiązania jednak nie nastały, a to jedno, konieczne, stało się ich linią fabularną, wspólną dla nich obojga, jednak różniącą się od siebie znacząco.
On jednak wziął się i za Pessoą powiedział sobie w duchu – Jestem się – tym niegramatycznym zwrotem siebie ku sobie uciął własne wątpliwości, bo skoro dla siebie jest i dla siebie się staje to wielka potrzeba czynienia z życia swojego sztuki jest czymś nadrzędnym wobec konsekwencji. Sztuka jest wszędzie – pomyślał.
-Lila.
-Słucham.
-Powiedz mi proszę, czym się zajmujesz w życiu.
Lila wzięła głęboki oddech i skupiła się mocno, by w jednym zdaniu wyrzucić z siebie tę jedną rzecz, którą on od niej oczekuje, tę jedną myśl, której tak bardzo pragnie. Jednakże, to kiedyś tak proste zadanie, powtarzane wielokroć z większą lub mniejszą dawką zakłamania, wydało jej się obecnie wyjątkowo trudne. Chciała mu powiedzieć prawdę, ale tyle razy oszukiwała samą siebie i manipulowała rzeczywistością, w której się otaczała, że sama już do końca nie wiedziała co robi i była bliska kapitulacji. Mogła mu oczywiście powiedzieć, że pracuje w tej i tej korporacji i robi takie i takie rzeczy, ale nigdy wcześniej nie musiała przyznawać się nikomu, nawet sobie, że jej praca jest właściwie niepotrzebna. Że to całe zbieractwo informacji i segregowanie ich nie przydaje się, według niej, nikomu. Że nie chce tego robić, ale musi, musi usilnie przypominać sobie, że to jest ważne, bo nie byłaby w stanie tam wytrzymać tak po prostu. Chodzi o jej utrzymanie, chodzi o myślenia perspektywiczne, pamiętaj Lila, myślenie perspektywiczne. Może jeszcze nie teraz, może nie dziś, ale za rok czy dwa będziesz tam kimś. To, co robisz nie jest teraz najważniejsze, ale z czasem będzie bardzo ważne. Kiedyś było gorzej, pamiętasz, Lila, przypomnij sobie. Kiedyś musiałaś robić jeszcze gorsze rzeczy. Pamiętasz jak pracowałaś w restauracji, ten szef był taki obleśny i jeszcze ci klienci, idioci. Nienawidziłaś tej pracy, teraz przynajmniej cię szanują, Lila. Pamiętasz jak brałaś pieniądze od rodziców i sama sobą pogardzałaś? Pamiętasz jak obiecywałaś sobie ten apartament i kiedyś, jak się uda, tę miłą kawiarnię, którą chciałaś otworzyć? Pamiętasz? Pamiętała. Ale obwarowanie tego wszystkiego tymi przyszłościami i przeszłościami sprawiło, że zaczęło się to jej wydawać mgliste. Wykrztusiła jednak z siebie
-Pracuję w korporacji. Zbieram informacje, porządkuje je i wysyłam do centrali.
-I po co to robisz?
Kolejne pytanie znaczące, kolejne znaczące spojrzenie. Nie wiem – pomyślała i wpadła w lekką panikę.
-Bo…- zawahała się – bo mi za to płacą.
Fryc pokręcił niechętnie głową.
-Czyżby? Przecież płacą wszędzie, a pracujesz właśnie tam.
Podszedł bliżej. Lila zaczęła drżeć.
-Pracujesz w korporacji dla pieniędzy? To chyba nie jest prawda.
Spojrzała na niego przestraszonym wzrokiem. On w tym czasie wyciągnął z kieszeni zapalniczkę.
-Umawialiśmy się.
-Starałam się, naprawdę – krzyknęła.
-Umawialiśmy się, że będziesz mówić prawdę. Tak to pamiętam. – podszedł jeszcze bliżej.
-Kiedy ja sama nie wiem, czemu tam pracuję. – powiedziała Lila szybko – Nie wiem, naprawdę, chyba…chyba dlatego, że skończyłam takie studia i to jest związane z tymi studiami.
Fryc zgasił zapalniczkę.
-Naprawdę? Co studiowałaś? Zbieranie informacji?
-Nie…studiowałam prawo.
-Prawo?
-Tak.
-Rozumiem. I praca na tym stanowisku jest związana z tym kierunkiem, tak? Jest – perspektywiczna? – powiedział Fryc.
-Nie wiem. Tam zatrudniali ludzi z takim wykształceniem, a ja musiałam zacząć zarabiać po studiach i jakoś tak wyszło.
-Rozumiem. Czyli nie pracujesz tam dla pieniędzy. Pracujesz tam dlatego, że jest to związane z twoimi studiami, choć niekoniecznie, i, jako druga rzecz, potrzebujesz pieniędzy.
-Tak.
-Po co ci pieniądze?
-Słucham? – powiedziała Lila i przestraszyła się sama swojego wahania, więc dodała – Chyba każdy potrzebuje pieniędzy.
-To prawda. Ale czy potrzebowałaś pieniędzy dlatego, że nie miałaś za co żyć, czy dlatego, że nie chciałaś od nikogo brać.
-W sensie?
-Pytam o twoich rodziców.
-Rodziców. – powtórzyła Lila otumaniona – Nie chciałam brać od nich pieniędzy.
-Nie chciałaś brać, czy nie chcieli ci dać?
-Nie chciałam brać.
-Dlaczego?
Lila przełknęła ślinę. Postanowiła skorzystać ze swojego prawa do zastanawiania się. Dlaczego nie brać pieniędzy od rodziców? Gdyby on ich znał – pomyślała Lila – gdyby on wiedział jacy oni są to nie zadawałby takich pytań. Dlaczego nie chciałam brać? Proste. Nienawidzę ich. Nienawidzę ich idiotycznych, arbitralnych zasad, nienawidzę tego, że mnie nie słuchają, nienawidzę ich za ich parszywe mordy, że tak bardzo jestem podobna do mojej matki, że patrzę w swoją przyszłość i widzę swoją starość. Stara torba, nie chce jej się nawet dupy ruszyć, żeby cokolwiek ze sobą zrobić. I jeszcze ma czelność, żeby mnie oceniać i mówić mi jak mam się ubierać, jak mam chodzić, z kim mam się spotykać, nie, nie ma szans, żebym wzięła od nich chociaż złotówkę. Od niej albo od jej starego podnóżka, z którego zrobiła ojca. Sam sobie winien z jednej strony, ale nie ma dla niego usprawiedliwień. Stary facet, a zachowuje się jak dwunastolatek. To jest po prostu śmieszne. Nie móc się postawić jakiejś babie.
-Nie chciałam brać od nich pieniędzy, bo nie mam dobrych kontaktów z rodzicami.
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz