-Niewiele osób ma dobry kontakt z rodzicami – powiedział Fryc.
-To chyba nie jest prawda. Znam kilka osób, które naprawdę
-Znasz kilka osób, które co? Które mówiły ci o tym jak wspaniali są ich rodzice i jak cudownie ich wspierają, tak? Że mają jakieś dobre wspomnienia i w ogóle ta matka z córką tak się dogadują, że tylko ojciec z synem chyba lepiej? Tak? Że jeżdżą razem na zakupy, czy grają w jakąś piłkę, nie wiem, wstaw sobie jakąkolwiek konfabulację zechcesz. Pytanie, które powinnaś sobie zadać to – ile razy to ty mówiłaś o swoim szczęśliwym domu rodzinnym, nie wierząc sobie ani odrobinę?
-Ja? Ja
-Ty nie, ty nic, nikomu, bo po co przecież? Po co kłamać? Z drugiej strony – po co mówić prawdę? Czemu nie tworzyć w ludziach wizji twojego urojonego życia, skoro już i tak robisz to na bieżąco, w najbanalniejszych sprawach? Mówiąc, że kupiłaś coś w sklepie, a nie w lumpie, mówiąc że twój weekend był całkiem przyjemny i poznałaś tylu wspaniałych ludzi, a w rzeczywistości siedziałaś w domu i tylko odpisywałaś wszystkim, że nigdzie nie idziesz, bo masz depresję. Czemu to zrobiłaś? Nie wiadomo. Sama nie wiesz. Może dlatego, że ludzie wzięliby cię za odludka? Może dlatego, że musisz w nich kultywować swój obraz na wzór i podobieństwo tego autoportretu, który sobie wymyśliłaś? Bo każda skaza, i wiesz dobrze, każda skaza, do której się przyznasz będzie przyszłym argumentem na twoją niekorzyść? Każde – nie układa mi się z rodzicami zmieni się nagle w – to dlatego, że nie układa ci się z rodzicami. Każde nie chciało mi się wyjść zmieni się w – bo ty nigdy nigdzie nie wychodzisz. Boisz się tego. Ale to nie wszystko, prawda? Jest jeszcze ten element trudu, który musiałabyś sobie zadać, żeby to wszystko ładnie poskładać. Żeby dokładnie przedstawić całą sytuację, żeby ten drugi człowiek ją zrozumiał. Poczułabyś się wtedy naga, bez światłocieni, bez miejsca, w którym mogłaby się ukryć, wystawiona na bycie ocenioną. I, co najgorsze, sama musiałabyś się przyznać przed sobą, że nie do końca wierzysz w te brednie, które opowiadasz.
Lila spojrzała na niego z nienawiścią. Nie dam sobie zrobić gówna z mózgu – pomyślała. Kim jest ten gość, co on sobie myśli, że jak teraz poda kilka przykładów bardziej lub mniej związanych ze mną to ja nagle powiem – tak, tak, całe życie żyłam w zakłamaniu, och, dziękuję mój rycerzu żeś mnie wyzwolił? Nie, nie, nie, na to szans nie ma żadnych. To jest po prostu bezczelność. Tak nie jest. Po prostu
-Więc myślisz, że znasz takie osoby, które nie mają problemów z rodzicami? – spytał Fryc.
Lila spojrzała na niego z zaskoczeniem. Zapomniała bowiem o tej o kwestii podczas jego tyrady. Bezradnym wzrokiem rozejrzała się po swojej celi, szukając wsparcia w jakimś przedmiocie, ale natrafiła tylko na drobinki kurzu pływające w powietrzu w świetle lampy.
-Nie wiem.
-To prawda. – powiedział Fryc.
Trochę mi się to wymyka spod kontroli – pomyślał. Nie chciał aż tak na nią naskoczyć. Wyczuł jednak, że ucieka mu w bezpieczne miejsce osłupienia katatonicznego. Potrzebował jej skupienia, co do tego nie ma wątpliwości, ale bał się, że pobudzona zbyt dużą dawką wycieczek osobistych, nie będzie w stanie zacząć się przyznawać do odczuwania określonych stanów emocjonalnych. Jego celem było rozcieńczenie jej emocji poprzez kilka szybkich uderzeń w podstawy jej osobowości, a następnie zobiektywizowanie ich, pokazanie powszechnego wymiaru każdego z psich smuteczków tamujących jej curriculum vitae. Wyzwolić ją z powszechnej świadomości, żeby dostać się do tej indywidualnej jej, a następnie tę indywidualność pokroić na resztę kobiet – pomyślał.
-To prawda – powtórzył. – Ale nic się nie da z tym zrobić. Każda rodzina ma złe wspomnienia. Każda rodzina sobie nie radzi. Konflikt jest nieunikniony. Jesteś dorosła, oczekujesz dorosłości, ale przez całe życie to oni spełniali tę rolę. Teraz nagle zaskakujesz ich pomysłami dorosłych i oczekujesz zrozumienia od osób, które musiały kiedyś dawać ci klapsy. Dwadzieścia lat przyzwyczajenia, a tu nagle pokazujesz im prezerwatywy i umowę o dzieło, nie ma co się dziwić, że nie mogą sobie z tym normalnie poradzić. Z drugiej strony – u ciebie jest tak samo. Całe życie spędziłaś pod osłonką bycia dzieckiem, a teraz, kiedy twoja świadomość rozszerzyła się do takich rozmiarów, by stać się dla nich konkurencją, dostajesz od nich te same kanapki do szkoły i pouczenia jak przez całe swoje życie. Czyż nie jest tak? Lila? Pomyśl o tym inaczej. To wszystko jest w rzeczywistości pożyteczne. Człowiek, który kiedykolwiek znajdzie remedium na konflikt pokoleń zniweczy wszelkie możliwości rozwoju gatunku ludzkiego. Ścierając się z nimi stajesz się osobą.
Lila spojrzała na niego, uśmiechnęła się i powiedziała – Czy ty naprawdę myślisz, że pójdzie ci ze mną tak łatwo?
F.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz