Przechadzając
się po pobliskim parku w celu znalezienia miejsca do rozmowy telefonicznej,
podczas której można by usiąść na ławce i porozmawiać na świeżym powietrzu, nie
żebym chodził do parków tylko po to, by zaimponować współczesnej gawiedzi
chadzennictwem parkowym, uprawianym przez tak wiele osób w celach około-pretensjonalnych,
takich jak trening uważności na puszkach po piwie i dobrodziejstwie inwentarza
jakim jest okoliczny alkoholik z zameldowaniem; ale właśnie w celu jakże
szlachetnym jakim jest rozmowa na świeżym powietrzu, które pobudza do rozważań
na temat około-polityczne (jak zawsze) oraz bezsensownie artystyczne (jak nigdy);
naszło mnie oświecenie nagłe i przykre, że świat jest zbyt zarozumiały, by się
do czegoś przyznawać dlatego, na zasadzie palimpsestu, zapisuje i zmazuje z
siebie kolejne fronty przybierane przez persony w naszym otoczeniu, zarówno
codziennym, jak i telewizorowym, na tych samych palimpsestach zapisując i
zmazując hipokryzję własną i cudzą.
Słowem
– miałem głupie przemyślenia jak byłem pretensjonalny w parku.
Nic
innego nie ma w kolejnych obozach politycznych, sklecanych zręcznie za pomocą
absolwentów kierunków, z których się śmialiśmy w liceum, a teraz oni się śmieją
nas, bo okazało się, że jak idziesz na psychologię to możesz zacząć doradzać
politykom, w której nogawce mają nosić fiuta, by wyglądać bardziej prezydencko.
I możesz na przykład prosić ich o to, żeby kogoś przytulić albo nie. Najlepiej
ze zdjęciem.
I
w tym parku, z tymi myślami, o których już wspomniałem, z bardzo estetycznym
zestawem słuchawkowym (headset, debilu, nikt nie mówi słuchawka, chyba, że się
psuje), nie zwracając uwagi na zameldowanych alkoholików i niezameldowane wszy
społeczne takie jak ja, pomagałem komuś przez telefon uporać się z ciężkim
przypadkiem chronicznego braku zadowolenia z teściów jakie przypadły w udziale
tej osobie i naszło mnie kolejne oświecenie (bez przesady)(zamknij pysk), iż
owi teściowie, tak chyżo i skowyrnie przechadzający się po naszym zbiorowym
doświadczeniu, że łoni muszą przecież też być kimś i ta cała polemika z zięciem
na temat Donalda Trumpa, temacie, o którym nie mają nic pojęcia, to nie tylko
zwykła dyskusja na tematy społeczne i bieżące, ale potężne przepychanie się
siusiakami o dobro córki, która nie może być z kimś, kto przy stole rodzinnym
wypali jakieś głupstwo o tym, że homoseksualizm to nie jest choroba, a geje
powinni mieć takie prawa jak każdy inny, żeby spierdolić sobie życie, więc w
zasadzie czym by się tu przejmować?
I
gdy te kilka myśli przechodziło mi przez głowę w tempie przerażającym, w tempie
tak szybkim jak szybko odchodzą te wszystkie milutkie zapewnienia, które się
składa tej-z-która-się-AKURAT-mieszka, o własnym zaangażowaniu, nie tylko w jej
fizys, ale również w jej sprawy życiowe i, co ważniejsze, w nią i waszą
relację, jakże szybko bowiem one wszystkie znikają w momencie, gdy przez Twoje
(tak, Twoje czytelniku) roztargnienie, ta-z-którą-JESZCZE-mieszkasz nie ma
łyżki do jogurtu WOMEN (nowa wersja MEN, wszystkiego mniej, ale jest
odchudzający błonnik).
I
gdy tak myślałem o tym wszystkim, chodząc z miejsca na miejsce (dzisiaj to nie
przejdzie), wdepnąłem w psie gówno i stwierdziłem, że w dupie z tym wszystkim,
może warto wrócić do nałogów.
Rzeczy
do polecenia:
-kup
se nowe słuchawki, bo to wygląda idiotycznie jak tak trzymasz
-jogurt
WOMEN (wylał się, nie wiem jak to się stało)
-jogurt
MEN (ktoś mi go wylał, a Ty czytelniku, musisz być silny i zdrowy, żeby czytać
wciąż i wciąż)
-częstsze
pranie ręczników i pościeli
Pozarażam
Kto szuka, ten znajdzie. Zarażaj.
OdpowiedzUsuńNiezły szambaras. Szczerze mówiąc opowiadanie trochę nijakie, ani specjalnie zabawne, ani refleksyjne, mocno chaotyczne.
OdpowiedzUsuńAle to nie opowiadanie przecież!
UsuńChyba czegoś nie rozumiem... O co chodzi z tym jogurtem?
OdpowiedzUsuń"chadziennictwo parkowe" - ładne sformułowanie ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest jakaś specjalna łyżka do jogurtu? :) Bo że rozróżniają już wszystko na wersje "kobiece" i "męskie" to wiem ;)
OdpowiedzUsuń