Coś o mnie i o sobie

Spójrz tylko na tę codzienność, jak ładnie kwitnie – powiedziałem do siebie pod prysznicem, kiedy zrozumiałem w końcu, że między szamponem a żelem pod prysznic, który używam, nie ma żadnych zasadniczych różnic. Moje ciało odbijało się w lśniącej rączce do prysznica w taki sposób, że mogłem nawet raz na jakiś czas uśmiechnąć się do swojej lekkiej nadwagi i nieco większej niechęci do ćwiczeń, biorąc pod uwagę, że przynajmniej w tym wyobrażeniu wyglądam względnie reprezentatywnie. Nic przecież nie istnieje – dopomyślałem, gdy wyszedłem spod prysznica i spotkało mnie lustro, które nie było już tak łaskawe.
Usiadłem przy stole i zacząłem swój przegląd prasy, codzienny rytuał, który polega mniej więcej na tym, że może przeczytam z 5/8 szesnastu artykułów, po czym pójdę na zewnątrz, żeby zrobić coś niezdrowego ze zdenerwowania. Pierwsza rzecz – wysoki urzędnik pokłócił się z wysokim urzędnikiem przez co teraz ja mam przejebane. Świetnie. Drugie – ktoś obliczył, że nie dostanę więcej pieniędzy od szefa, jeśli nie skończę jakiegoś kursu. Genialnie. Trzeci – to moja wina, że kobiety nie korzystają w pełni z emancypacji. Nie ma sprawy.
Wychodzę na papierosa. Przechodzi szybko jakaś setka pośladków, trzynaście osób pyta mnie czy mogę ich poczęstować (z czego częstuję trzech, bo wyglądali groźnie), pięć osób pyta mnie o to, czy mogę dać im pieniądze z różnych powodów, a sąsiadka zatrzymuje się przy mnie by poinformować mnie o negatywnych skutkach palenia. Informuję ją zatem o negatywnych skutkach negatywnych uwag, po czym zamyka się i włazi do klatki, żeby uświadomić reszcie sąsiadek jakim to jestem chamem i jak bardzo trzeba się mnie pozbyć.
Po kolejnym z rytuałów postanawiam przejść się po moim jakże pięknym mieście w celu znalezienia miejsca do skonsumowania śniadania, którego nigdy nie chce mi się robić. Po dłuższej chwili znalazłem jedno, którego cennik zaczynał się nie od pięćdziesięciu wzwyż i usiadłem. Pani kelnerka podała mi menu na co odpowiedziałem coś w rodzaju dźkj i udawałem, że chwilę się zastanawiam, gdzie, w rzeczywistości, wiedziałem iż stać mnie li tylko na kawę czarną przedłużaną gorącą wodą, za którą płaci się dodatkowo. Nie ma to przecież dla mnie znaczenia, skoro świat
Gdy tylko wypiłem gorącą kawę i zrobiło mi się nieco przyjemniej na żołądku, a moje codzienne rozterki nie epatowały już niedookreśleniem tylko skoncentrowały się wokół przyjemnego narkotyku, postanowiłem zaplanować sobie dzień. Po pierwsze – to musi być dzień, w którym uda mi się coś napisać. Skoro bowiem uważam się za pisarza to nie mogę przecież przechodzić przez te dnie jak ten przechodzień, tylko, cierpiąc, muszę wyrywać z siebie kolejne stronice w nadziei na gorsze wczoraj. Łapię się tylko na tym, by nie pisać tego, co mógłbym przeczytać. Krótka analiza rynku – zawsze w modzie jest śmierć i seks, więc to odpada. Oprócz tego muszą odpaść wszystkie najpopularniejsze narracje, czyli znudzony intelektualista palący papierosy, neurotyczna dwudziestka, która ma tę moc, stary i zrzędliwy z wielkim zrozumieniem świata, pełen ambicji ekstrawertyk, zamknięty w sobie artysta z wielkim sercem, jednostka typu „dziwny dla dziwności”, która wypluwa z siebie niezliczone ilości bzdur, a piszący ma nadzieję, że znajdzie się jakiś konował, który coś z tego wyinterpretuje, przygoda dziecka oraz bohater w książce o tym, że „historia jest nieoczywista”. Co zostało? Nie wiem. Kurwa.
Drugą rzeczą, którą muszę zrobić to znaleźć sobie kobietę na dziś. Jest to o tyle trudne, że tak naprawdę nie chcę tego robić, ale pewne funkcje biologiczne zmuszają mnie do tego, pewne funkcje biologiczne wołają o nudne konwersacje i dobre pięć godzin z życia. Nie żeby kobiety same w sobie były nudne, każdy w tym układzie ja chce i czy ty też chce, jak to zrobimy, jest beznadziejnym idiotą, toteż nie ma coś spodziewać magii, którą i tak będziemy usilnie wymyślać na poczekaniu zainspirowani co bardziej niebezpiecznymi pomysłami hollywoodzkich scenarzystów, stawiających absurdalne wymagania powszechnemu człowiekowi. Tak kochanie, wkradniemy się do zoo. Albo, lepiej, wbijemy się komuś na chatę, żeby popływać w jego basenie. Albo wezmę cię w bramie, co o tym sądzisz? Na pewno nie będzie żadnych reperkusji, świat wstrzymuje się dla kochanków, nie wiedziałaś?
Po trzecie, muszę znaleźć jakieś pieniądze. Choć może to wydawać się niesamowite, mam pewne problemy z płynnością finansową. Co jakiś czas potrzebuję odbić się od ostatecznego dna, wtedy robię jakąś chałturę dla hipsterów z innych krajów na wakacjach, wychodząc na ulice mojego miasta z przepięknym HANDKRAFTCOŚTAM napisem – I’ll write a story about you and your significant other after three facts about both of you. Polacy nigdy nie chcą czegoś takiego, ale obco boco? zawsze skuszą się na coś pretensjonalnego. Tak to się pewnie i dziś skończy.
Moje rozmyślania przerwała mi kelnerka, która poprosiła mnie o opuszczenie tej kawiarni. Z niejasnych przyczyn. Na moje pytanie – dlaczego? odburknęła jedynie, że szefowa mnie cośtam i z tego względu prosiłaby mnie o cośtam (pokazując jednocześnie na drzwi), co bym z łaski swej wypierdalał. Spojrzałem na nią, spojrzałem na miejsce, w którym mogłaby znajdować się jej szefowa za weneckim lustrem i stwierdziłem, że to nie jest walka którą chcę dzisiaj stoczyć. Wyszedłem nie płacąc, bo nie płacę za to, że mnie wyrzucają, jeszcze nie oszalałem.
Na ulicy nie było nic do roboty, więc wróciłem do swoich myśli, ale one, niestety, uciekły. Tak samo jak ucieka mi ciąg, tak samo jak już nie pamiętam co chciałem
To było
Dawno?
Mam takie przebłyski
Jak gdyby
Niekoniecznie dziś, ale
Mogłoby się wydawać
Że trują mnie
Mogłoby się wydawać, że
Zostałem otruty
Jeśli umrę dziś to seks i pamiętajcie, że jestem rozhisteryzowaną neurotyczką, która pali papierosy, ale jest jednocześnie intelektualna, stara i pracuje w wydawnictwie za małe pieniądze, ale to pasja i ma dziecko z przygodami i historia jest nieoczywista.

Chciałbym podziękować wszystkim za następną część.

4 komentarze:

  1. To żenujące, ale na pierwszy plan wysunęło się dla mnie to "dźkj", które jest dokładną kopią tego, jak mówi moja córka. Dzięki za inspirację, jak powinnam to zapisywać, bo nigdy nie wiedziałam ;)

    A tak serio - jak zwykle dobry tekst, który zostaje człowiekowi w głowie i tak trochę go uwiera. Bardzo podoba mi się pomysł z pisaniem opowieści dla obcokrajowców. Niezłe ćwiczenie kreatywności i przyjemny sposób na zarobek. Widziałam podobny motyw w jakimś filmie, gdzie gość zaczepiał ludzi nad rzeką i oferował im wiersze. Takie pomysły bardzo do mnie przemawiają.

    No a poranną prasówkę odradzam każdemu. Od prawie trzech lat nie oglądam, nie czytam i nie słucham wiadomości i żyje mi się dużo lepiej. Co ma do mnie dotrzeć, to i tak dotrze, a nie zadręczam się każdego dnia całym tym gównem, które nas otacza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę odlotowe, ale wciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nietypowo napisane i nietypowo się czyta! Daje do myślenia, super! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Różnice pomiędzy żelem pod prysznic a szamponem rzeczywiście niewielkie - przetestowałam na wyjeździe pod namiot;-) Świetny tekst, bardzo dobrze się go czyta, co świadczy o tym, że autor potrafi zainteresować czytelnika;-)

    OdpowiedzUsuń