Nie gniewaj się na mnie - brzęczało mu jeszcze przez
długi czas w głowie, kiedy wychodził z jej mieszkania, położonego w dość ładnej
dzielnicy na pierwszym piętrze. Dlaczego miałbym się nie gniewać? – myślał. Mam
wszelkie powody, żeby się gniewać. Nie dość, że zostałem zdradzony przez
kobietę moich ostatnich dwóch tygodniu, wydałem na nią moje ostatnie pieniądze
ze specjalnego konta na romanse to jeszcze, jeszcze w dodatku zobaczyłem
penisa, a starałem się unikać widoku penisów, od kiedy w drugiej klasie podstawówki
doszło do tego przykrego spotkania z czwórką innych, ośmioletnich penisów,
które to penisy porównywaliśmy sobie w kółku bez żadnego sensownego powodu. Zastanawiam
się po prostu co chcieliśmy odkryć, bo, szczerze mówiąc, nie sądzę, żebyśmy
podówczas mieli świadomość, że różnią się od sobą wielkością i kształtem (w
racjonalnych zarysach, w przeciwnym razie skonsultuj się z, nie wiem, z
kimkolwiek pogadasz to powiedzą ci, że coś jest nie tak). Może to był powód?
Niewiedza połączona z ciekawością? Chęć odtajenia tego, co zawsze było tajne? Z
drugiej strony nie pokazywaliśmy sobie palców u stóp, a to widziałem równie
rzadko, jeżeli nie rzadziej niż fiuty. Z trzeciej strony, nie było takiego
napięcia wokół palców u stóp, chociaż, prawdopodobnie, nasze stopy różniły się
od siebie dużo bardziej, bo to paskudne stworzenia są i nikt nie powinien
musieć ich oglądać.
Przystanął na chwilę i odetchnął głęboko. Co ja
pierdolę? – pomyślał sobie. Odepchnął od siebie kwestię ośmioletnich penisów,
odepchnął od siebie stratę czasu, jaką była ta nieudana próba erotyki w zaciszu
cudzego mieszkania i powrócił do swojego, wypełnionego ciepłem i rodzinną
atmosferą. Podszedł do swoje żony i z uśmiechem się z nią przywitał, po czym (gdyż
kazała mu zdjąć buty, bo jest niewychowaną świnią) podszedł do swoich dzieci,
które bawiły się na dywanie na podłodze. Co tam dzieciaczki? – powiedział do
nich i zaczął głaskać swojego pierworodnego syna po głowie, jednocześnie,
patrząc na pełne niezrozumienia spojrzenie swojej córki. Tato – zaczęła – my nie
bawimy się na podłodze tylko robimy ćwiczenia oddechowe przed jogą. Jasne,
wszystko rozumiem – powiedział z udawaną powagą, gdy patrzył tak na swoje
dzieci, które tak bardzo chciałby już być dorosłe.
-Myślisz, że on zdaje sobie sprawę z tego, że my mamy
już ponad dwadzieścia pięć lat?
-Wątpię. Dzwoń po karetkę, znowu mu odjebało.
Usiadł zatem na fotelu w ciszy kominka i włączył sobie
Led Zeppelin na winylu i podłączył słuchawki, żeby lepiej zrozumieć swoje
dzieci, do których taka współczesna muzyka przemawia. Cały czas jednak myślał o
tej przeklętej suce, która nie dość, że go oskubała to jeszcze zafundowała mu
takie gówno. Niemożliwe.
-Ja zadzwonię do pani Pryżalskiej, ty sprawdź czy był
już w tej spalonej chacie.
Nagle wpadł mu do głowy świetny pomysł. Pojadę sobie
na chwilę nad jezioro, żeby odpocząć od całego tego szajsu. To jest dobre,
uspokoję się, wyciszę, zapomnę o tej piździe i wrócę do domu opiekować się
dziećmi. Wiem, że jestem gnojem dla żony, ale dzieci są dla mnie wszystkim –
pomyślał. Krzysiek już tak wyrósł. Ciekawe co będzie jak pójdzie do liceum.
Właściwie to ma umysł dość humanistyczny, ale ciągnie go ta matematyka. Z
drugiej strony, to ogarnianie swoich myśli w sposób matematyczny cechowało
wielu filozofów.
-Masz klucze do samochodu?
-Nie wiem, ojciec ma.
-Weź od niego.
-Jak?
-Nie wiem, po prostu weź.
Podeszła do niego córka. Wziął ją na kolana,
uśmiechnął się do niej. To jest życie – pomyślał – widzieć jak twoje dzieci
zmieniają się, jak kształtują się w ludzi. Po co mi ten cały bajzel, trzeba
doceniać co się ma, zanim się to straci. Nie baw się kluczykami – powiedział do
niej, gdy wyjęła mu z kieszeni klucze od auta i chciała zejść z kolan. To
niebezpieczne dla dzieci – powiedział i zabrał jej kluczyki. O, nie smutaj się,
chodź, zrobimy ci coś do jedzenia powiedział, biorąc ją na ręce.
-Zwariował do reszty. Zobacz co on mi robi!
-Po prostu idź za tym, ja spróbuję mu zabrać kluczyki.
Krzysiu podbiegł do niego i uwiesił mu się na nodze,
jakby był zazdrosny o swoją młodszą siostrę. Hej, mały – powiedział odkładając
Elizę – no już, no już, tobą też się zajmiemy.
-Co za popierdolony dom, ja już dłużej tego nie
wytrzymam, rozumiesz? Nie wytrzymam.
-I co ja mam zrobić, mamo? Co ja mam zrobić? Mam go
siłą przywiązać do fotela, żeby gdzieś nie spierdolił?
-Oszaleję.
Podszedł do kuchenki, przytulił swoją żonę, która nie
odwzajemniła jego miłego gestu. Głupia suka – pomyślał i zaczął przygotowywać
dzieciakom kanapki z dżemem i masłem orzechowym na kolację. Nigdy nic nie zrobi
w domu – pomyślał o swojej żonie.
-Spójrz co on robi, siedzi i smaruje nożem talerz.
-Czekaj, nagram to i wrzucę na youtube.
-Krzysiek, nie nagrywaj swojego ojca.
-Daj spokój, beka.
I gdy tak przygotowywał dzieciom jedzenie zrozumiał w
końcu czego brakowało mu przez te wszystkie lata z żoną i dziećmi. Dlaczego nie
mógł stać się dla niej mężczyzną i dla nich ojcem. To przez tę chorobę
psychiczną – pomyślał. Dlatego nigdy się do nich nie zbliżę. Dlatego nigdy
naprawdę ich nie zobaczę. I zdjął go strach, gdyż przyszło mu do głowy coś
jeszcze. Przyszło mu, że niektórzy nie mają nawet takiego usprawiedliwienia.
K.
Czytają początek nie do końca spodziewałam się takiego końca. Historia bardzo mnie wciągnęło, nawet nie spostrzegłam, a już był koniec...
OdpowiedzUsuńWzruszająca opowieść, szczegolnie te momenty gdy nie mógł oglądać dorosłości swoich dzieci, gdzie wydawało mu się, ze są małymi szkrabami...
Odniosłam wrażenie podobne do czytelniczki powyżej. Ostatnie zdania mnie zaintrygowały, czekam na ciąg dalszy.
UsuńKurcze naprawdę nieźle się to czyta. Przyznam, że jestem zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuńNajssss, czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńmusiałam się kilka razy wracać by sprawdzić, czy coś mnie nie ominęło i mój mózg niczego sobie nie dodał :D
OdpowiedzUsuń